sobota, 11 lutego 2012

Żołnierze z bazy Giro



Służba w bazie Giro to nie tylko wykonywanie zadań operacyjnych, to także współpraca z afgańskimi żołnierzami, lokalną społecznością i wojskami koalicji.

Poruszanie się po trudnym terenie w warunkach zimowych wymaga od żołnierzy niezwykłych umiejętności. Tych umiejętności nie można odmówić żołnierzom por. Grzegorza Madeja ze szwadronu kawalerii Samodzielnej Grupy Powietrzno-Szturmowej. Niektórzy żołnierze tego pododdziału to doświadczeni „misjonarze”, dla których jest to 4 albo 5 zmiana, to doświadczenie procentuje. Wyciąganie MRAPA z głębokiej zaspy trwało nie dłużej niż 3 minuty, po których patrol był kontynuowany. Zabezpieczenie działań realizowanych w miejscowościach to specjalność mojego plutonu, moi żołnierze są w stanie bezpiecznie wejść i wyjść niemal w każdą wieś – powiedział por. Madej.

Po niewielkich trudnościach z przejechaniem do miejsca docelowego, grupa polskich żołnierzy udała się na spotkanie. Zgodnie z głęboko zakorzenioną tradycją afgańską, rozmowy ze starszyzną najlepiej prowadzić przy herbacie. Gospodarz domu, częstując swoich gości, przyjmuje ich do domu prawie jak swoich, to oznaka, że można rozmawiać na wspólnej płaszczyźnie. Zwyczaj ten zakorzeniony jest w kodzie honorowym Pasztunów, zgodnie z którym prawo gościnności „Malemastia” nakazuje udzielić gościny nawet największemu wrogowi. Wbrew pozorom nasza tradycja nie odbiega tak daleko od afgańskiej, w końcu w dawniejszych czasach powiedzenie: „Gość w dom, Bóg w dom” nie było tylko pustym zwrotem, ale żywym zwyczajem. Inne, powszechnie znane afgańskie przysłowie mówi: „Ka sell moni wokli hu bia ba ham jargietta kie nii” tzn. "Jeśli zabijesz 100 osób, nie rozwiążesz problemu (ze względu na rodziny, które będą się chciały zemścić na tobie). Jeśli jednak zrobisz dobrą jirgę (spotkanie starszych), pozwoli ci to rozwiązać każdy problem".

Dobra znajomość realiów i kultury Afganistanu to podstawa dla oficera CIMIC (ang. Civil-Military Cooperation) specjalnie szkolonego w tym kierunku.

W czasie patrolu oprócz polskich żołnierzy udaje się wykorzystać armię i policję afgańską. Ich znajomość terenu i realiów ułatwia wykonywanie naszych zadań, bez naszych przyjaciół bylibyśmy ślepi i głusi – stwierdził kpt. Adam Fuk, dowódca bazy Giro. Odpowiednie ich wykorzystanie wymaga dużego wysiłku, ale to procentuje. Podstawą w nawiązaniu dobrych relacji pomiędzy stroną polską i afgańską mają relacje interpersonalne pomiędzy dowódcami – dodał dowódca bazy Giro. Słowa kpt. Fuka potwierdził dowódca ANP (ang. Afghan National Police) por. Nasrulla: Jesteśmy bardzo wdzięczni za pomoc logistyczną Polaków. Bez was nie przetrwalibyśmy zimy w Giro. Także na patrolu wiedząc, że za plecami mamy naszych sojuszników, którzy nie opuszczą nas w potrzebie, pozwala nam czuć się pewnie. Mamy duże zaufanie do dowódcy bazy.

Podobne zdanie o Polskim Kontyngencie Wojskowym ma zastępca komendanta AUP (ang. Afghan Uniformed Police) w Giro sierż. Kadir. Jego klan paszaii z polskimi żołnierzami ściśle współpracuje od paru lat. Raz na patrolu, w czasie walki i ostrzałów, wyciągałem rannego od postrzału żołnierza. Pomimo tego, że ubrany był w ciężką kamizelkę i miał na sobie dużo sprzętu, udało mi się odciągnąć go w bezpieczne miejsce – powiedział sierż. Kadir. Przez skromność nie dodaje, że na IX zmianie został odznaczony „Hero Of Battle Group” przez dowódcę Zgrupowania Bojowego „Bravo”. Widziałem tych dzielnych policjantów walczących ramię w ramię z żołnierzami polskimi, byłem świadkiem ich śmierci. Ci ludzie to wypróbowany sojusznik Wojska Polskiego w tym rejonie – podkreślił dowódca CIMIC por. Pędzik.

Kpt. Adam Fuk zauważył: Giro, to tak małe miejsce, że tu jesteśmy dosłownie „skazani” na współpracę, bez tego utknęlibyśmy w miejscu. Zabezpieczenie przed ptakami ostatnio przyjechali do nas żołnierze z 842 kompanii z Dakoty i wydawało się, że byli zaskoczeni naszym życzliwym podejściem. Z tymi słowami zgodził się dowódca kompanii kpt. Allan Godsell: Przebicie się do Giro wymagało od nas ponad trzech dni ciężkiej pracy, gdy w końcu o 23:00 zjawiliśmy się w Giro, byliśmy wyczerpani, polscy żołnierze zaskoczyli nas, oferując ciepłą zupę – niby niewiele, ale dla nas to naprawdę dużo znaczyło. Następnie dodał: To był początek naszej współpracy. Wspólnie z kpt. Fukiem rozwiązaliśmy niejeden problem. Pozytywne przyjęcie naszego pododdziału przez polskich żołnierzy w Giro chcemy opisać w gazecie stanowej „Black Hills Pioneer Newspaper”, być może uda się nam umieścić ten artykuł w gazecie ogólnokrajowej, wtedy całe Stany dowiedzą się o odważnych polskich żołnierzach z Giro – zakończył kpt. Allan Godsell.

Autor: por. Tomasz Pędzik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz