środa, 1 lutego 2012

Przygotowanie rezerw

Jednym z podstawowych zadań , które czekają armię w najbliższej perspektywie, to przygotowanie rezerw osobowych na potrzeby czasu „W”. Temat w opinii wojskowych tak tajny, że albo mówią o nim szeptem albo wcale. Ale to raczej ma swoje źródło w braku pomysłu, jak się z tym uporać. A że to temat trudny, więc nie warto się nim zajmować.
Wpisy, jakie przeczytałem na blogu, skłoniły mnie do zajęcia stanowiska w tej kwestii.
Od kilku lat zaniechano procesu przygotowania rezerw osobowych. Ci, którzy odchodzą z armii, w swojej lwiej części nie dają sobie „wręczyć” przydziału mobilizacyjnego lub w ogóle nie ma dla nich miejsca. Jestem tego przykładem i wielu moich kolegów. Jesteśmy niepotrzebni.
Generalnie przyjęto, że NSR to ta część armii, która wypełniać ma vacaty do etatu „P”. I nie ma to żadnego odniesienia do etatu „W”. Choć powinno. Przy tworzeniu NSR zapomniano o rozwoju żołnierzy tej formacji, o ich doskonaleniu w systemie wojskowym. A przecież jest to najlepsza część społeczeństwa polskiego, chcąca spełniać swój obowiązek wobec Ojczyzny jako jej żołnierze.
Wzorem innych państw warto wypracować organizację Sił Rezerwowych ze stosownym dla nich systemem motywacji zarówno dla żołnierzy, jak ich pracodawców cywilnych .Tak, aby SR były autentyczne i efektywnie przygotowane. Mieści się w tym i z pewnością idea NSR. Na dzisiaj niedopracowana. Mimo, że ogłoszona sukcesem zanim zaczęła żyć swoim życiem. Nagrody za sukces podzielono. Resztę przykrywa kurtyna milczenia. Poza jedną kwestią. Jeżeli coś nie gra, to winni są jak zwykle dowódcy, którzy niezrozumiali, co „Warszawa” miała na myśli.
Z pewnością najlepszym rozwiązaniem jest tworzenie w ramach NSR zwartych pododdziałów na czele z najlepszą kadrą dowódczą. Szkolić je według potrzeb jednostek, w których funkcjonują. Przygotowywać specjalistów, którzy mają wypełnić struktury pododdziałów skadrowanych w czasie „P”. Celowym było by ich wykorzystywanie na stanowiskach etatu „W” w czasie zgrywania bojowego na poligonach.
Dowódcy powinni też mieć wiedzę, kogo spośród żołnierzy NSR można zakwalifikować na etat „P” i wówczas angażować specjalistów w zamierzenia szkoleniowe kompanii czy batalionu w danym roku. Szczególnie w czasie szkolenia poligonowego.
To na dziś temat otwarty. Scenariusze będą się mnożyć. „Z tej mąki będzie dobry chleb”.
Ważne, żeby dowódcy i żołnierze zawodowi mieli pomysł na integrację w ich jednostkach żołnierzy NSR. I żeby ci drudzy poczuli się potrzebni armii. Zabezpieczenie balkonu przed wypadnięciem kota

Autor: Generał Waldemar Skrzypczak

3 komentarze:

  1. Sądzę że NSR to nie wypał , tylko zajmują nasze etaty w jednostkach a my mamy za to więcej pracy bo wiszą na etacie a ich nie ma

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że to nie na miejscu ale jeśli chodzi o system motywowania w wojsku to raczej demotywuje niż motywuje. Wzorujemy się na naszych sojusznikach USA a na dobra sprawę bierzemy z nich to co nie koniecznie dobrze służy siłom zbrojnym. Nie wiem jak Pan General Skrzypczak uważa (choć sądzę że to jeden z niewielu , który chcę coś zrobić dla Sił Zbrojnych aby je poprawić) ale powinniśmy zastanowić się nad wprowadzeniem reformy szkolnictwa. Powinno się awansować od szeregowego tak jak jest to w armii USA i piąć się w górę jeśli jest się dobrym a nie wychodząc po szkole oficerskiej mieć więcej do powiedzenia niż żołnierz szeregowy po studiach , którego traktuje się jak skończonego matoła choć sam nie ma wyrobionego autorytetu wśród żołnierzy. Nie wiem czy inni dołączą do mojego punktu widzenia. I totalna głupotą była likwidacja Służby zasadniczej dość ,że pełniła ona role integracyjną ze społeczeństwem to jeszcze właśnie w razie godziny "W" każdy miałby większe pojęcie o służbie dzisiejszy NSR to to narodowe siły Rajdowców bo biorą wyłącznie kierowców. Szczerze pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwi mnie, dlaczego nie traktuje się ochotników poważnie.

    Mam 23lata, ukończyłem szkołę Zawodową, gdzie nauczyłem się logicznego myślenia (profil mechanik, a nie np. piekarz) i zdolności manualnych.
    Od wielu lat bawię się w różne "zabawy militarne" gdzie nie tylko nauczyłem się szacunku do munduru, ale i pokory. Zabawy odbywają się niezależnie od warunków pogodowych, przeszedłem nieco kilometrów z plecakiem na plecach i nie raz spałem pod drzewem i jadłem puszki. Sprawia mi to przyjemność, więc chciałem zaciągnąć się do Wojska Polskiego. Niestety nikt tam nie potraktował mnie poważnie. Dosłownie się dowiedziałem, że bez matury jestem debilem a moje "zabawy" mogę sobie wsadzić w dupę.
    Śmiać mi się chce jak znajomi pracujący w Wojsku opowiadają jak się chłopaczki po studiach czy po maturach pozaciągali do Wojska bo super mieć 2tyś. na miesiąc a na poligonie płaczą, że mokro, że śnieg i mróz i że jakiś głupek ich zapytał czy na misję chcą jechać...
    Szczerze to ludzie nie traktują Wojska na poważnie i wielu (bo oczywiście nie każdy) idzie tam bo idzie.
    Szkoda, bo w Stanach Zjednoczonych nie dość, że ochotnik idzie do służby z własnego wyboru i pnie się po stopniach w górę, to jeszcze jest szanowany w oczach zwykłych mieszkańców.
    Ale cóż... zachciało się Europy w kraju, gdzie nadal ludzie żyją z ułańską fantazją.

    Serdecznie pozdrawiam wszystkich żołnierzy Wojska Polskiego, którzy traktują poważnie swoją pracę oraz są pasjonatami.

    OdpowiedzUsuń